poniedziałek, 2 września 2013
A śliweczka spaść nie chciała...
Smaczne, zdrowe i prosto z drzewa. Dobrodziejstwa końca lata nie trwają w nieskończoność więc to czego nie da się zamrozić, można przetworzyć:)
Powidła śliwkowe to teraz moje najnowsze wyzwanie!
Jeżeli śliweczki ma się prosto z drzewka, zdrowe i nie pryskane to ulepszacze nie potrzebne. Za to potrzebne są dobre chęci i sprawdzone tradycyjne przepisy.
Ja śliweczki podpiekam w piekarniku w temp. 100 stopni przez godzinkę i to jest to co czyni moje powidła wyjątkowe.
Smażenie i docukrzanie, ewentualne blendowanie skórek to już kwestia indywidualna.
Ja polecam takie wyzwania, które owocują zimą na świeżej grahamce z serkiem śmietankowym!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz